ZOSTAĆ KONSULTANTKĄ AVON

Każda z nas kiedyś słyszała, albo używała kosmetyków marki Avon. A gdyby tak można te kosmetyki zamawiać taniej? Możecie to robić zostając konsultantką Avon . Możecie dostać rabat od 15% do nawet 45% na kosmetyki. Wartość rabatu zależy od wielkości wartości Waszego zamówienia. Dodatkowo możecie korzystać z ofert specjalnie przygotowanych dla konsultantek i mieć dostęp do nowości katalogowych szybciej i w atrakcyjnej cenie!

ULUBIEŃCY ROKU' 17- KOLORÓWKA

Hej,

Witam Was w najbardziej wyczekiwanym przeze mnie poście w roku. Dzisiaj pokaże Wam moich ulubieńców roku w kategorii KOLORÓWKA. Czyli najlepsze smaczki makijażowe minionego roku!




2017 był rokiem, w którym mój makijaż się zdecydowanie rozwinął. Przestał być brzydką, bezkształtną tapetą, a zaczął być rzeczą z którą zaczęłam być trochę kojarzona. Moja twarz nabrała wyrazu, a oczy zaczęły przykrywać cienie i to nawet całkiem dobrze rozblendowane. To był zdecydowanie czas kiedy makijaż zaczął być formą użytkową i bardziej artystyczną. 




Zaczniemy od twarzy, czyli tak naprawdę ramy Naszego makijażu. Ja od zawsze miałam problemy z trądzikiem, miałam i mam, chodź w mniejszym stopniu, to nadal są, więc potrzebuję czegoś trochę mocniej kryjącego, co jednocześnie nie krzyczącego "MAM KILO TAPETY NA TWARZY", bo nie lubię takiego efektu. Do tego wszystkiego lubię mat. Więc wymagań trochę mam, jakby nie patrzeć i pierwszy raz w życiu mogę powiedzieć, że mam podkład, który uwielbiam i nie mam ochoty testować innych. Mowa tu o CATRICE HD LIQUID COVERAGE. O tym podkładzie głośno było jakiś czas temu na youtubie, a potem był wielki hejt, że podkład zapycha. Mnie nie zapchał, a używam już drugiej buteleczki. Jednak efekt jaki on pozostawia na skórze, jest zachwycający. Co mnie najbardziej urzekło, to fakt, że moja cera wygląda jak nie pokryta żadnym podkładem, jakbym po prostu miała taki wyrównany koloryt i wyrównaną strukturę. Po za tym kryje dość dobrze. Jest to dobre krycie na co dzień, ja też rano nie używam grubej warty podkładu, a jedną,  cienką. Po za tym nie kosztuje nie wiadomo ile, starcza na dość długo.To jedyny podkład, który wytrzymuje ze mną tyle godzin, aktualnie mam go ponad 10 godzin na twarzy i przed chwilą go trochę poprawiłam i mogłabym iść na całonocną imprezę, bo makijaż wygląda na nietknięty.
 Jak dla mnie narazie ideał. I na pewno będę testować inne podkłady, jednak chyba zawsze w zapasie będę miała ten.






Kolejna ważna rzecz w makijażu moim to korektor pod oczy. Jestem (nie)szczęśliwą posiadaczką genetycznych zasinień pod oczami. I niezależnie jak długo śpię, jak jadam, albo jak bardzo moja skóra jest nienawilżona to ja i tak mam sińce pod oczami. Tylko ich intensywność się zmienia. Więc potrzebuję czegoś choć trochę mocniej kryjącego. Nie dla mnie są korektory delikatne, tylko rozświetlające, bo będę wyglądać jakby mi ktoś podbił oko, a ja próbowałabym przykryć to makijażem. Nie fajnie, ogólnie. Mój ulubieniec tej kategorii jest zaskoczeniem, bo ten korektor, po pierwsze nie jest "fabrycznie: przeznaczony do okolicy pod oczami. Po za tym jak go próbowałam na ręce to się wydał strasznie pomarańczowy. Jednak, on nie jest pomarańczowy, a trochę brzoskwiniowy, czyli trochę koryguje kolorystykę moich cieni, po za tym nie waży się, co robiła zawsze większość korektorów. Trzyma się cały dzień w miejscu. Do tego kryje dość mocno. Więc niby niepozorny, a jednak perełka. A jak już go tak wychwalam, to powiem Wam, że jest to Kamuflaż z Wibo. 






Firma Wibo rozpieściła mnie w tym roku. I to bardzo. Produkt, który wygrzebałam prawie do cna, mowa tu o paletce do konturowania z Wibo. Minione miesiące były też czasem nauki konturowania. Dzięki, któremu moja twarz nabrała kształtu, wygląda wyraźniej, trochę lepiej. Kupiłam sobie tą paletkę i tak leżała, leżała, aż w końcu pokochałam ją  bardzo. Bronzer, był bo już go nie ma w sumie idealnym odcieniem do konturowania w moim, narazie całym ,kosmetycznym życiu, a rozświetlacz cudeńkiem, przez który pokochałam błysk. Co prawa, moim zdaniem ten kosmetyk ma słabą stronę jaką jest róż, ale to tylko moje osobiste zdanie, bo dla mnie rozświelający róż i rozświetlacz, to już za dużo. Polecam tę paletkę szczególnie tym z Was, które uczą się dopiero, nie chcą wydawać miliona monet na kosmetyki, a jednak chcą czegoś fajnego.





Kategoria, którą kocham bardziej niż twarz i usta razem wzięte. Mowa tu o oczach. O czym co stało się moim konikiem. Mogę nie mieć pomalowanych ust, mogę nie mieć konturowania, ale muszę mieć pomalowane oczy. Inaczej czuję się tylko częścią siebie.  2017 był rokiem najlepszych makijaży oczu w moim życiu. I mimo iż kocham mat, to w makijażu oka, jestem zdecydowanie #teamsroki. 


Moja pierwsza lepszą jakościowo paletką cieni,jest skomponowane przeze mnie kasetka z marki Inglot. Byłam bardzo nieświadoma makijażowo, ale też nie znałam swoich preferencji co do kolorystyki jaką lubię w zeszłym roku gdy wybierałam te cienie. Dzisiaj pewnie postawiłabym na coś zupełnie innego, jednak wiecie, bardzo lubię te cienie.  Co prawda maty są trochę suche, jednak to jest cecha, a nie minus. Po za tym mają świetne cienie beżowe pod łuk brwiowy (mam aż dwa) i bardzo podobają mi się błyski. Bardzo fajna jest filozofia marki, że to my od początku do końca wybieramy sobie kolory z miliona opcji i kolorystycznych i wykończeń i chyba nie było dnia, w którym nie użyłam bym chociaż jednego cienia z tej paletki do makijażu. Spis dokładnych kolorów znajdziecie w tym poście (klik)






Druga używana przeze mnie paletka jest kolejnym zaskoczeniem marki Wibo jest paletka 3 steps to perfect face. Kupiłam ją na promocji w Rossmannie. Stwierdziłam, że jedna neutralna paletka może być w moich zasobach. Chociaż jak mamy być bardzo szczere ze sobą, to brązy, chociaż pasują większości z Nas, są nudne, ale jak kto lubi i woli. Cienie matowej w tej paletce są dość kremowej konsystencji, są naprawdę dobrze napigmentowane i łatwo się z nimi pracuje. Jednak cienie błyszczące to coś co mnie urzekło totalnie w tej paletce, są intensywne, długo się utrzymują i pięknie wyglądają. Wszystko w tej paletce gra, nie ma tak naprawdę cienia, którego nie używam. Do tego jest mała, lekka i idealna na podróże. Polecam jeśli szukacie czegoś neutralnego w atrakcyjnie cenie.




Moja trochę nowość, ale to jest coś co podbiło moje serce z wielu różnych powodów. Mowa o niepozornym maluszku dorwanym w koszyczku z wyprzedażą. Cień kremowy w odcieniu Copper z KOBO krzyczał do mnie:  "weź mnie". I już nie raz, nie dwa i nie dziesięć uratował mi rano makijaż, bo wiecie łatwiej nałożyć cień kremowy, trochę rozetrzeć i dołożyć mat w załamaniu, niż robić suchymi cieniami cały makijaż od podstaw. A tak ten cień, ciutka matu i makijaż gotowy. Perfekcja dla tych z Was, które jak ja wstają o niebotycznie wczesnej godzinie. Po za tym ten kolor, jest tak unikatowy, bo w jednym świetle jest bardziej rudy, w drugim bardziej czerwony, a w jeszcze innym bardziej różowy. Co do trwałości, o którą bałam się najbardziej się bałam, to trzyma się cały dzień, nie znika w dziwnych okolicznościach i jest ze mną, to momentu aż nie postanowię go zmyć. Bardzo mi się podoba, jeśli go gdzieś jeszcze dostaniecie to polecam.





Ja i tusze do rzęs to miłość nieszczęśliwa. Ja je kochać chce, a one robią mi krzywdę. Tak naprawdę na moich lichych, krótkich rzęsach niewiele tuszy wygląda jakkolwiek dobrze. Albo nie robią nic, albo się odbijają, albo spływają z oczu. Nie podoba mi się to. Jednak w połowie roku pojawił się rusz, który podoba mi się trochę bardziej niż wszystkie inne, więc śmiało nazywam go ulubieńcem! Tusz z Oriflame wytrzymuje moje łzawiące wiecznie oczy, nie spływając czarnym strumieniem. Po za tym zostawia miękkie rzęsy, które nie kują moich powiek i do tego pięknie rozdziela rzęsy. Mówię, może to nie jest efekt wow, na moich rzęsach,ale jest zadowalający. Więc jest ulubieńcem.





Ostatnia kategoria to usta.


Traktowana przeze mnie najbardziej po macoszemu, jednak zaczęła się ona trochę rozwijać w tym roku i mam nawet dwa ulubione produkty. Oba są podróbami znanych marek, ale to przypadek.



Oglądałam youtuba i widziałam dziewczyny w tak modnych dzisiaj brązach na ustach. Patrzyłam i podziwiałam, ale zawsze uważałam, że to nie dla mnie, że moje zęby będą wyglądały na żółte i to nie będzie się prezentować dobrze z moją karnacją. Jak bardzo w błędzie byłam uświadomiła mi podróbka pomadki Kylie KOKO w odcieniu KHLOS. W tym kolorze moja twarz nabiera zupełnie inne charakteru, ten kolor o dziwo do mnie pasuje. Szminka utrzymuje się długo, a dodatkowo pachnie jak góralki.




O pomadkach HUDABEAUTY głośno jest w całym internecie. Więc jak zobaczyłam podróbki stwierdziłam, że raz kozie śmierć. Wybrałam kolor TROPHY WIFE, czyli różowy, dość dzienny kolor, z którym się polubiłam. Mimo, że ja w niektórych różach wyglądam gorzej niż źle, to w tym wyglądam całkiem, całkiem. Też się długo utrzymuje, jest mega aksamitna na ustach. Jakby je wypełnia, wygładza. W każdym razie efekt jest naprawdę fajny, jak ma się tak pomarszczone usta jak ja.



To już wszyscy ulubieńcy mojego roku. Jest ich sporo, ale nie umiałam pominąć żadnego z nich. Makijaż stał się jedną z moich mocniejszych stron, dlatego ci ulubieńcy są tak obszerni.


A jacy byli Wasi ULUBIEŃCY ROKU?


Piszcie koniecznie,


Trzymajcie się ciepło!

XOXO






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

ODŻYWKI DO WŁOSÓW MARKI ISANA- CZY PIELĘGNACJA WŁOSÓW MUSI BYĆ DROGA?

CZY SKROBIA ZIEMNIACZANA NADAJE SIĘ NA PUDER DO TWARZY?

NAM SMART FLAWLESS FOUDATION