Bardzo lubię temat wydawania pieniędzy i uwielbiam oglądać TikToki o tym, ile ktoś wydał w ciągu dnia. Postanowiłam zrobić blogową wersję tego formatu, zwłaszcza że dziś byłam bardzo aktywna, więc chętnie sama się sprawdzę.
Po ciężkim, pracującym weekendzie mam wolny dzień. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie zaplanowała go po same brzegi. Rano wstałam i ruszyłam autem do Bydgoszczy, bo musiałam zawieźć mamie jedną rzecz. Samochód mam zatankowany — zresztą tankuję go maksymalnie dwa razy w miesiącu, więc jest dość tani w utrzymaniu. Od mamy pojechałam do dziadków. Po drodze kupiłam śniadanie w małym osiedlowym sklepie: cztery bułki, dwie kostki twarogu i jogurt naturalny. Kosztowało mnie to 17,75 zł.
Śniadanie zjadłam u dziadków. Mam ostatnio sporą fazę na twaróg na śniadanie i dla mnie to najlepsza opcja, zwłaszcza do pracy. Chwilę posiedziałam u dziadków, a potem wróciłam autem do domu. Po południu miałam kolejne plany — wychodziłam na świąteczny obiad połączony z wymianą prezentów.
Weszłam do sklepu z piernikami i dokupiłam dwie rzeczy do prezentu: pierniki w białej czekoladzie z marakują oraz w deserowej czekoladzie z gruszką i kardamonem. Zapłaciłam 26,30 zł.
Pierwszy raz byłam w Chinkalni, która znajduje się przy Rynku Nowomiejskim. Lokal oferuje kuchnię gruzińską. Zamówiłam dwa chinkali — klasyczne i z kurczakiem. Jako danie główne wybrałam lulę kebab z serem i dodatkami. Do picia, standardowo u mnie, lemoniada. Jedzenie było bardzo smaczne, a smaki zupełnie nowe, więc knajpa trafia na listę polecanych miejsc w mieście. Zapłaciłyśmy po połowie — wyszło po 90 zł.
Po wyjściu miałyśmy ochotę na spacer, a ja musiałam jeszcze odebrać zamówienie z Empiku, czyli końcówkę świątecznych prezentów. Za zamówienie zapłaciłam przy odbiorze 99,98 zł. Później dodam Wam podsumowanie z mojego zeszytu, ale tego wydatku tam nie ma, ponieważ został pokryty z puli świątecznych pieniędzy, które trzymam w osobnej kopercie. W zeszycie zapisuję wydatki z bieżących kont.
Ostatnim punktem wydawania pieniędzy były drogerie: Rossmann i Hebe. W Rossmannie potrzebowałam nowego dozownika do odświeżacza powietrza, kupiłam też inny antyperspirant, bo mimo 25 lat życia nie znalazłam jeszcze idealnego. Do koszyka trafił również papier do prezentów oraz ulubiony owsiany batonik mojego męża. W Hebe kupiłam utrwalacz do makijażu, bo mój się skończył. Łącznie zapłaciłam 75,65 zł.
Wróciłam do domu i już nie wydawałam pieniędzy. Całkowita kwota wydatków tego dnia wyniosła 309,68 zł. Oczywiście takie dni nie zdarzają się codziennie — zazwyczaj, gdy jestem w pracy, nie wydaję pieniędzy wcale, ewentualnie mój mąż dokupuje pieczywo. Jak uważacie, to dużo czy mało?
Dajcie znać, czy Wy sprawdzaliście kiedyś, ile wydajecie w ciągu dnia.
Trzymajcie się ciepło,
xoxo.
Brak komentarzy