Hej,
Po paromiesięcznej przerwie od "Pozytywnych" zapraszam Was dzisiaj na wielki powrót tej serii. A jeśli jesteście nowi i nie wiecie o co w tym chodzi to, post ma na celu podsumowanie minionego czasu.
Styczeń i początek lutego do lekkich nie należały, jak mam być szczera. Po przerwie świątecznej spadło na mnie wiele obowiązków szkolnych. Chyba nie było dnia, żebym nie musiała czegoś robić i się uczyć, z żalem i smutkiem odliczałam dni do ferii. Są też pozytywy tej sytuacji. Ja pracuję lepiej, efektywniej i sprawniej, jak mam dużo rzeczy do zrobienia. Wtedy umiem się i zorganizować i sensowniej odpoczywać, a niżeli jak mam dużo czasu i mało rzeczy do zrobienia. Wtedy wydaje mi się, że przecież mogę coś przesunąć godzinę, czy dwie w czasie i nic się nie stanie. Jest to zgubne oczywiście. Sprawia to, że nie wykonuję nawet tych prostych i krótkich czynności i spędzam dzień na kanapie przed telewizorem.
Potem przyszedł czas wyczekiwanych ferii, które ja zaczęłam wizytą na "Nowym Obliczu Greya" i wyrobieniu profilu kandydata na kierowcę. Co do filmu. Obejrzałam dwie poprzednie części w ramach ciekawości o co chodzi z tym zachwytem nad tym. Dla mnie historia dziwna, ale do przejścia. Trzecia część należała chyba do tych najbardziej normalnych i dlatego według mnie ta część jest najlepsza. Tak przy okazji w ferie byłam na jeszcze jednym filmie, o którym nawet napisałam post (klik). Dzięki temu zrealizowałam swoje postanowienia na nowy rok. Mowa o tych, które mówiły, aby kreatywnie spędzać chodź jeden dzień w miesiącu.
A same ferie? Mega intensywnie. Łącznie pewnie z trzy dni siedziałam w domu. W pierwszym tygodniu spotkania z ważnymi i ukochanymi ludźmi. A nawet rozwinęłam pewne ważne i mam nadzieję długie relacje. To był przełomowy moment. Cudownie jest się czuć potrzebnym i kochanym i móc powiedzieć komuś wszystko, zawsze. Uwielbiam za to ludzi wokoło mnie. Powiem Wam, że co to rozwijania relacji luty był najpiękniejszym czasem. Pewnie więcej szczegółów zdradzę Wam niedługo.
Po paromiesięcznej przerwie od "Pozytywnych" zapraszam Was dzisiaj na wielki powrót tej serii. A jeśli jesteście nowi i nie wiecie o co w tym chodzi to, post ma na celu podsumowanie minionego czasu.
Styczeń i początek lutego do lekkich nie należały, jak mam być szczera. Po przerwie świątecznej spadło na mnie wiele obowiązków szkolnych. Chyba nie było dnia, żebym nie musiała czegoś robić i się uczyć, z żalem i smutkiem odliczałam dni do ferii. Są też pozytywy tej sytuacji. Ja pracuję lepiej, efektywniej i sprawniej, jak mam dużo rzeczy do zrobienia. Wtedy umiem się i zorganizować i sensowniej odpoczywać, a niżeli jak mam dużo czasu i mało rzeczy do zrobienia. Wtedy wydaje mi się, że przecież mogę coś przesunąć godzinę, czy dwie w czasie i nic się nie stanie. Jest to zgubne oczywiście. Sprawia to, że nie wykonuję nawet tych prostych i krótkich czynności i spędzam dzień na kanapie przed telewizorem.
Potem przyszedł czas wyczekiwanych ferii, które ja zaczęłam wizytą na "Nowym Obliczu Greya" i wyrobieniu profilu kandydata na kierowcę. Co do filmu. Obejrzałam dwie poprzednie części w ramach ciekawości o co chodzi z tym zachwytem nad tym. Dla mnie historia dziwna, ale do przejścia. Trzecia część należała chyba do tych najbardziej normalnych i dlatego według mnie ta część jest najlepsza. Tak przy okazji w ferie byłam na jeszcze jednym filmie, o którym nawet napisałam post (klik). Dzięki temu zrealizowałam swoje postanowienia na nowy rok. Mowa o tych, które mówiły, aby kreatywnie spędzać chodź jeden dzień w miesiącu.
A same ferie? Mega intensywnie. Łącznie pewnie z trzy dni siedziałam w domu. W pierwszym tygodniu spotkania z ważnymi i ukochanymi ludźmi. A nawet rozwinęłam pewne ważne i mam nadzieję długie relacje. To był przełomowy moment. Cudownie jest się czuć potrzebnym i kochanym i móc powiedzieć komuś wszystko, zawsze. Uwielbiam za to ludzi wokoło mnie. Powiem Wam, że co to rozwijania relacji luty był najpiękniejszym czasem. Pewnie więcej szczegółów zdradzę Wam niedługo.
W drugim tygodniu ferii natomiast zaliczyłam teorię prawa jazdy. Było okropnie siedzieć na przez pięć dni przez 5 godzin w jednym miejscu. Jednak to była jedyna opcja, nie obciążająca mnie w czasie szkoły. Teraz tylko czekają mnie jazdy. Tak ogłoszę kiedy ludzie mają zakaz wychodzenia na ulice Bydgoszczy. Ja chciałabym się podzielić z Wami doświadczeniami z ostatniego dnia teorii. Spotkania z panią ratownik medyczny. Dało mi to wiele do myślenia. Jej podejście do ratownictwa i pierwszej pomocy, było wreszcie ludzkie. Nie rozumiem pokazywania pierwszej pomocy, jako bezludzkich odruchów, naukowego bełkotu i zasad, których nie oszukujmy się w stresie i tak nie przestrzegamy. Ukochałam tą kobietę i pokazała ona mi zupełnie inne spojrzenie na świat!
Styczeń i luty to także miesiące uśmiechania się, z którym czasem mi do twarzy. A raczej zawsze mi do twarzy. Jak i wszystkim kobietom. Stajemy się przez to ładniejsze, pewniejsze siebie i sprawiamy, że świat krzyczy do Nas "TAK". Więc pamiętajcie, żeby go ze sobą zabierać każdego dnia.
I z takim pozytywnym akcentem zakończyłam moje mini podsumowanie dwóch ostatnich miesięcy. Mam nadzieję, że następne miesiące będą jeszcze lepsze od poprzednich. W końcu idzie wiosna!
Trzymajcie się ciepło,
XOXO.
Brak komentarzy