ZOSTAĆ KONSULTANTKĄ AVON

Każda z nas kiedyś słyszała, albo używała kosmetyków marki Avon. A gdyby tak można te kosmetyki zamawiać taniej? Możecie to robić zostając konsultantką Avon . Możecie dostać rabat od 15% do nawet 45% na kosmetyki. Wartość rabatu zależy od wielkości wartości Waszego zamówienia. Dodatkowo możecie korzystać z ofert specjalnie przygotowanych dla konsultantek i mieć dostęp do nowości katalogowych szybciej i w atrakcyjnej cenie!

PROJEKT DENKO #7

Hej,

Witam Was w nowym poście. Dzisiaj pogadamy sobie o śmieciach, czyli witam w projekcie denko. Bardzo długo takiego postu na moim blogu nie było, a pierwsze podejście do dzisiejszego projektu denko robiłam w listopadzie. Jak możecie się domyśleć nie wyszło. Od tego czasu uzbierało mi się mnóstwo produktów, więc przygotujcie się na długi post. Zapraszam!




Pamiętacie mój zachwyt nad żelem pod prysznic pistacjowym z Dove? Otóż znalazłam dla niego odpowiednik. I teraz możecie sobie pomyśleć, że oszalałam, bo przecież żel z Be Beauty nie jest o zapachu pistacjowym, a pachnie magnolią i pitahają. Jednak prawda jest taka, że te dwa żele pachną tak samo i mają nawet podobną konsystencję. Byłam tym bardzo mile zaskoczona, bo zdecydowanie żel z Biedronki był tańszy. Na pewno do niego wrócę jak tylko nadarzy się okazja. Był bardzo dobrze, nie wysuszał skóry, czego chcieć więcej?




Szampon, który lubi większość ludzi, a mi nie przypadł do gustu. Mowa tu o Dove Daily Moisture. Kupiłam go, właśnie dlatego, że słyszałam nad nim zachwyt. A ja mam mieszane uczucia. Mam wrażenie, że w tym szamponie ilość silikonów mnie przerosła. Ten szampon jest taki śliski w dotyku. Miałam wrażenie, że mam nie domyte włosy, cały czas oblepione czymś. Więc na moich włosach nie wyglądał super. Jednak nie oszukujmy się, moje włosy bardzo ciężko zadowolić. Tak naprawdę rzadko wyglądają dobrze. Może ten szampon jest dobry, tylko moje włosy do luftu?



Moja skóra ostatnio przeszła rewolucję, przez większość życia zachowywała się jak mieszana, wyświecała się w ciągu dnia, a była sucha na policzkach. Ostatnio natomiast zasusza się wszędzie. Mam odstające suche skórki. I buszując w swoich zapasach kosmetycznych znalazłam krem nagietkowy z Ziaji. Pamiętam jak go używałam rok temu w ferie i pamiętam dobre nawilżenie i ukojenie. A ostatnio? Suchość była nadal, nic nie było ukojone i do tego wypryski. Więc resztkę tego specyfiku zużyłam na nogi i stopy chcąc uniknąć powtórki na twarzy. Mnie bardzo rzadko coś spotyka, myślę to, że ze względu na parafinę. Chyba czas zacząć jej unikać.








Może odejdźmy na chwilkę od pielęgnacji. Wykończyłam butelkę mojego ulubionego podkładu. Mowa tu o Catrice  HD Liquid Coverage. Pisałam o nim w ulubieńcach roku i w sumie w dwóch osobnych postach, więc teraz tylko wspomnę. Dobrze kryje, trzyma się cały dzień. Dość dobrze trzyma mat. Jest dostępny stacjonarnie i nie jest bardzo drogi. Uwielbiam, ubóstwiam. Pewniak na co dzień, pewniak na imprezy.






Demakijaż jest bardzo, ale to bardzo ważną kwestią w życiu każdej kobiety noszącej makijaż. Nie zależnie czy nosi go w wersji pełniej, jak ja każdego dnia, czy w bardziej minimalistycznej. Różne fazy z demakijażem miałam, różne sposoby zmywania makijażu testowałam. Jednak stary, niezawodny płyn micelarny okazuję się dla mnie najlepszą formą. I w zeszłym roku znalazłam mojego ulubieńca, czyli płyn do demakijażu z Cien. Domywa wszystko. Nie podrażnia skóry. Nie szczypie w oczy. Koi skórę. Jest tani. Ideał. Zużyłam już dwie buteleczki.




Jak już, w którymś poście, mam pewną kosmetyczną obsesję, a jest to chęć posiadania miliarda produktów do mycia twarzy. Muszę mieć co najmniej dwa do pełni zadowolenia życiowego. Zużyłam więc żel do oczyszczania z Oriflame z serii LoveNature. Zawierał on olejek z drzewa herbacianego i inne wysuszające ekstrakty, gdyż producent przeznacza go do skóry tłustej. Miałam obawy, że będzie trochę wysuszać, albo zostawiać zbyt "piszczący" efekt, jednak nic takiego nie miało miejsca. Dobrze oczyszczał, nie pozostawiał uczucia ściągnięcia. Jednak wiecie, nie było niczego wow.  Trochę irytowało mnie opakowanie. Zdecydowanie wolę tubki i butelki z pompką. To tylko taki mały minusik.




Dwa kompletnie, totalne BUBLE. A mówię tu o dwóch antyperspirantach, jednym z marki Cien z Lidla, a drugim z marki FA. Oba, były bezużyteczne. Po dwóch godzinach czułam się już nie komfortowo i miałam wrażenie, że czuć, że brzydko pachnę. Okropieństwo. Nie nadają się do niczego, według mnie.



Natomiast mój ulubiony antyperspirant to Nivea invisible, ta różowa wersja. Czuję go cały dzień, mając pewność ochrony. Ma ładny zapach. Nie koliduje on z moimi perfumami. Nie gryzie się z nimi. Zapewnia długotrwałą  świeżość i nie brudzi ubrać. Mój numer jeden.




Lubię eksperymentować z kolorem włosów. Lubię go zmieniać. Jednak tradycyjne farby brzydko, chemicznie pachną, a do ich nałożenia potrzebna jest druga osoba. Po za tym to niszczy włosy. Jest jednak sposób,a  mianowicie henna na włosy. I ja w listopadzie postanowiłam zaszaleć. Nie wiedziałam czy to wyjdzie, średnio byłam na to przygotowana. Następnym razem jak będę to robić, to zrobię zdjęcia i opiszę Wam krok po kroku na blogu. Kolor wyszedł przepiękny rudy. Co prawda zapach henny, może być nieco drażniący, ale to sama natura. Efekty były fajne, ale kolor się już sprał. Więc muszę to powtórzyć. Moja henna to Eld w kolorze kasztan.





Odżywka, którą zużyłam do połowy, a w drugą połowę wykorzystałam do hennowania właśnie. Jest to produkt po stronie tych bardziej naturalnej. Była delikatnie nawilżająca, raczej gęsta, Nie robiła specjalnie efektu wow. Trochę wspomagała rozczesywanie. Miała bardzo ładny figowy zapach. I jest z marki Organic Shop. Lubię ta markę, coraz bardziej. Jak już pisałam maska szału nie robiła, ale do codziennej pielęgnacji idealna.




Emulsja do mycia higieny intymnej z Intimea z biedronki. Moja ulubiona. Tania, idealna do higieny tych okolic. Cenę też ma okej.






Sylveco lekki krem nagietkowy, który także znalazł zaszczytne miejsce w ulubieńcach roku. Pomagał niespostrzeżenie wyciszyć moje niedoskonałości. Ukoić zmęczoną skórę. Nawilżyć pozostawiając elastyczną i miękką skórę. Trochę się smużył, ale to jest cecha naturalnych kosmetyków. Polecam szczególnie pod makijaż, ale ja na noc też użytkowałam ten produkt. Bardzo dobrze mi się sprawdził.







Teraz powiem o maseczkach do twarzy marki Cien i Perfecta. Niby inna marka, ale to są te same maseczki. Mam takie wrażenie. Oczyszczające maseczki pachną gruszkami. Dość dobrze radzą sobie z doczyszczaniem skóry. Mają do tego przyjemny zapach.  Jeśli chodzi o głęboko nawilżającą maseczkę marki Cien, to zrobiła na mnie wrażenie. Ukoiła. Bardzo dobrze nawilżyła. Skóra była mięciutka. Na takiej twarzy makijaż trzyma się idealnie całą noc.




A jeśli już jesteśmy w temacie maseczek na wielkie wyjścia, to ja przed swoją osiemnastką użyłam maski w płachcie marki A'PIEU banana milk. Lubię maski w płachcie, to fakt. Nie trzeba ich zmywać, ściągamy, resztę esencji na dekolt, a szmatkę do kosza. Ta maseczka przyciągnęła mnie ceną, kosztowała ok. 6 zł. Nawilżyła cerę, sprawiła, że nie wyglądałam na zmęczoną, a skóra była napięta, zregenerowana i ukojona. To było zdecydowanie to, czego moja twarz, dekolt i szyja potrzebowały przed mocnym makijażem, trzymającym się na twarzy całą noc.





I to by było na tyle. Wiem, mega długie to denko było. Już więcej nie zostawię sobie tyle produktów do denka. Będę robić częściej.


A Wy, co ostatnio ciekawego zużyłyście? A może miałyście coś z moich śmieci?

Trzymajcie się ciepło,

XOXO.

Komentarze

  1. Krem nagietkowy i w ogóle kremy z Ziai są dla mnie najlepsze, jako jedyne mnie nie uczulają :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maska figowa u mnie czeka na swój debiut :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

ODŻYWKI DO WŁOSÓW MARKI ISANA- CZY PIELĘGNACJA WŁOSÓW MUSI BYĆ DROGA?

CZY SKROBIA ZIEMNIACZANA NADAJE SIĘ NA PUDER DO TWARZY?

NAM SMART FLAWLESS FOUDATION