HEAN PODKŁAD KAMUFLUJĄCY- HIT CZY KIT?

 Cześć.

Zazwyczaj używam jednego podkładu do znudzenia i nie próbuje nic nowego z czystego lenistwa, jednak jak najdzie mnie ochota to potrafię co tydzień testować coś nowego co wpada mi w oko. Moje preferencje podkładowe bardzo szybko się zmieniają. Tak naprawdę kocham wszystkie wykończenia podkładów, ale zależy od sytuacji czym w danej chwili się maluję. 

Podkład kamuflujący z marki Hean kupiłam, przyznaję się bez bicia, bo był na promocji, a w sumie chyba wyprzedaży. Jako posiadaczka cery trądzikowej, lubię czasem mocniejsze krycie, zwłaszcza na większe wyjście. Zresztą większość z nas szuka czasem czegoś wyjściowego, co mocno kryje, jest matowe i dobrze wygląda na zdjęciach. Z taką myślą kupiłam ten podkład. Jednak niestety osobiście trochę się zawiodłam. 

Zacznijmy od tego, że podkład ma bardzo ładną, elegancką buteleczkę i minimalistyczną szafę graficzną. Na zakrętce mamy też informację o podwójnym kryciu. Dodatkowo jest użyte słowo "pasta", co powinno wskazywać na bardzo gęstą konsystencję. Podkład jest gęsty, ale raczej nie określiłabym go słowem pasta. Nie jest lejący, ale jest raczej standardowo gęsty.Kolor jaki wybrałam opisany jest jako P01 Paste jest to dość jasny kolor z żółtym zabarwieniem. Na mojej cerze ten kolor trochę ciemnieje, tak o pół tonu. 

Krycie tego podkładu jest podkreślane na każdym kroku. Sama jego nazwa wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z majstersztykiem krycia. Najłatwiej będzie mi wam pokazać stopień krycia tego produktu na moim tatuażu. Jak możecie zauważyć na zdjęciu poniżej krycie, chociaż nie pełne, jest dość imponujące, bo nie jesteście w stanie stwierdzić jakiego koloru jest mój tatuaż.  

Kiedy już krycie mamy omówione, porozmawiajmy o moich odczuciach. One jak już wspomniałam nie są super dobre. Ja mam cerę suchą raczej i skłonną do odwodnienia. Mam też różne linie odwodnieniowe na skórze, przez co ten podkład wchodzi w nie niemiłosiernie. Myślę, że jeśli macie cerę tłustą, albo mieszaną to ten podkład może mieć racje bytu. Albo jeśli kochacie się z bazami pod makijaż, które trochę sprawią, że ten produkt nie będzie tak ciężko leżeć na skórze. 

Próbowałam się z tym podkładem polubić parę razy. Zawsze nakładałam najmniejszą możliwą ilość tego produktu. Dodatkowo ja mam taką metodę nakładania podkładów, że pierw nakładam cienką warstwę i rozcieram jak najmocniej po skórze, dopiero potem wklepuję gąbkom. Nawet przy takiej metodzie aplikacji wydawało mi się, że nałożyłam za dużą warstwę. 

Dla mnie konsystencja podkładu z Hean jest zbyt obciążająca, nawet raz na jakiś czas. Musiałabym mieć ekstremalnie wypielęgnowaną skórę, przed chwilą nałożoną maseczkę i jeszcze dobrze nawilżający krem/ bazę. Może dopiero wtedy to by jakoś wyglądało.

Wydaje mi się też, że to wykończenie matowe, jest trochę zbyt matowe. Przez co uzyskujemy taką mega ciężka, matową maskę. Co nie oszukujmy się, w dzisiejszych czasach nie wygląda zbyt wspaniale, gdy mamy na rynku tyle świetnych, dobrze kryjących, ale też dobrze leżacych, lżejszych podkładów. 

Porównałabym go trochę do Revlon Colorstay. Kiedyś był to klasyk. Miał krycie, matowe wykończenie, jednak dzisiaj mało kto go lubi i mało kto go używa. Moja sztuka kryjącego podkładu z Hean znajdzie swój nowy dom. Na pewno znajdą się fanki i fani takiego wykończenia. 

Dzisiaj osobiście wolę coś pokroju Eveline Satin Matt, o którym możecie przeczytać już na moim blogu (kilk). Wolę chyba nawet zrezygnować z mocnego krycia, na rzecz lepszego wyglądu mojej skóry, bo przecież nie po to nakładamy podkład by wyglądać starszej i gorzej.

A ty znalazłaś ostatnio jakiegoś bubla?

Daj znać!

 Trzymajcie się ciepło,

XOXO.