Strony

Hej,


Dzisiaj poobracamy się w moim ulubionym temacie, zaraz po makijażu, czyli włosach. W sumie o najbardziej znienawidzonym przeze mnie temacie w kategorii włosowej- rozczesywaniu włosów. Już opowiadałam o tym milion razy, ale prawda jest taka, że mam traumę z dzieciństwa jeśli chodzi o ten temat. Dlatego w dorosłym życiu postawiłam na poszukiwania szczotki idealnej. Jak mi poszło? Przekonajcie się sami.










Tą szczotkę pierwszy raz zobaczyłam na filmiku u Kasi Kitulec. Jej recenzja wtedy, przekonała mnie, że jest to szczotka dla mnie. Jak usłyszałam, że ona rozczesuje wszystko to poczułam się urzeczona. Ja i moje mega plączące się włosy kochamy takie narzędzia. Po za tym chyba mocniej urzekły mnie tylko jej kolor i kształt. Od tego filmu minęło parę miesięcy i szczotka wisiała zapisana w moich zakładkach, więc jak przyszła kwarantanna i nagle mogłam sobie różne rzeczy poprzeglądać, to stwierdziłam, że ją zamówię.





Zamówiłam swoją szczotkę na stronie Trena.pl (klik). Powiem Wam, że zamówiłam szczotkę w sobotę, a w poniedziałek przed południem była już wysłana, więc samą stronę mogę Wam polecić.








DANE TECHNICZNE SZCZOTKI:


Szczotka ta jest połączeniem szczotki z włosia plastikowego i syntetycznego włosia, które imituje włosie dzika. Samo, naturalne włosie z dzika, może puszyć i elektryzować włosy na to podatne, więc w sumie nie ma się co szczypać, że to nie jest naturalne, po za tym no jest to bardziej przychylne do bycia "wegańskim". Szczotka jest w przepięknym turkusowo-miętowym kolorze. Jej głowica jest okrągła i ruchoma w środkowej części. Ma też bardzo poręczną i wygodną rączkę. Całość wykonana jest z porządnego plastiku, który nie wygląda tandetnie i marnie, wręcz przeciwnie.


Jej cena na stronie TRENA.PL wynosi 37 zł. I jest w 3 kolorach, czego ja wcześniej nie zauważyłam, ale no cóż :D










 UŻYTKOWANIE:



Jak już wspomniałam moje włosy są długie i mocno się plączą, więc potrzebuje hardcora, który te włosy porządnie, ale delikatnie rozczesze. Szczotka Lollipop Candy sprawdza się do tego idealnie. Naprawdę. To jak ona czesze, mimo że nie ma twardych wypustek, a stosunkowo miękkie. Ta szczotka też nie rani mojej skóry głowy, kiedy czeszę się zbyt gwałtownie, co mi się czasem zdarza. Po za tym jak już pisałam szczotka ugina się w środkowej części głowicy, dopasowując się do kształtu głowy, przez co jest to mega przyjemne.



Szczotka też zdała test ostrej jak brzytwa kitki na skórze głowy. Mimo, że nie powinnam takich rzeczy sobie robić, to i tak uwielbiam i jest to najlepszy test według mnie dla szczotki. Więc najważniejszy test zdany.



Po za tym ta szczotka też sprawia, że proces czesania stał się przyjemny i nie myślę codziennie rano i wieczorem, "Boże muszę się znowu uczesać".



Moja przyjaciółka Magdalena też korzystała z mojej szczotki. Ma ona podobne odczucia do moich. Obie uważamy, że nie ciągnęła, nie wyrwała większej ilości włosów niż standardowo, fajnie się dostosowuje do skóry głowy i naprawdę przyjemnie się ją czeszę.









DBANIE O TĘ SZCZOTKĘ: 



O szczotki z mieszanym włosiem dbam zawsze w ten sam sposób. Sposób pochodzi od Natalii, z bloga blondhaircare i zawarty on jest w tym wpisie:(klik). Myje swoje szczotki średnio raz/ dwa razy w tygodniu.





PODSUMOWANIE:

Czuję różnicę jeśli chodzi o użytkowanie tej szczotki, a innych szczotek jakie posiadam. Jest zdecydowanie lepsza niż propozycja z Avonu czy Abody z Aliexpress. Mimo, że jest droższa to jednak czuć w niej jakość. W życiu też nie czułam aż takie przyjemności z korzystania z jakiejkolwiek szczotki. Po za tym jak pewnie możecie dostrzec, ta szczotka jest wyjątkowo piękna i urokliwa.


Z biegiem czasu zwracam uwagę, że lepiej się korzysta z rzeczy, które cieszą oko. A ta szczotka jest taka pozytywnie kolorowa i do tego pastelowa.





Jaka jest Wasza ulubiona szczotka?





Trzymajcie się ciepło,



XOXO.





Brak komentarzy