Bardzo dużo mówię ostatnio o tym, że w 2025 zmieniłam swoje finanse. Nawet wcześniej w tym roku napisałam o tym dwa posty tutaj na blogu. Jednak wtedy nie czułam się może aż tak gotowa, żeby się tym dzielić. To nie był też dobry czas do regularnego publikowania treści. Wracam więc też z regularnymi postami o finansach. Oczywiście są to moje luźne przemyślenia i nie stanowią one porad finansowych z punktu widzenia prawnego, a raczej moje osobiste przemyślenia.
Z tematem ogarnięcia finansów, jak i z każdym innym tematem dużych zmian w życiu, potrzeba tego jednego ważnego momentu, w którym czujemy się gotowi. Przez lata oglądałam gdzieś filmiki na YouTubie o oszczędzaniu pieniędzy, jednak bardzo nieśmiało wprowadzałam zmiany. W pewnym, dość krytycznym momencie powiedziałam sobie „dość” i zaczęłam stosować proste zasady ogarnięcia pieniędzy.
Przestałam się łudzić, że jakoś to będzie i zaczęłam brać odpowiedzialność za swoje wybory finansowe, bo jednak to są moje decyzje, które podejmuję każdego dnia. I to właśnie zdanie sobie sprawy, że to od tych decyzji zależy moje życie, pomogło.
Kiedyś wydawałam pieniądze bardzo kompulsywnie, podobnie jak się objadałam. Zakupy rekompensowały mi zły nastrój, niepowodzenia w pracy i łagodziły stres. W pewnym momencie miałam tych rzeczy tyle, że nie miałam co z nimi zrobić ani gdzie ich przechowywać. Kiedyś usłyszałam zdanie, że jeśli masz dużo rzeczy, musisz im poświęcać dużo czasu, bo potrzebujesz je sprzątać, układać, przechowywać. Nie miałam ani czasu, ani ochoty się nimi zajmować.
Nie pomagał fakt, że mnie się pieniądze jakoś w życiu trzymały: trochę wydałam, to trochę zarabiałam, a potem skończyło się, jak się skończyło. Pracuję na etat, prowadzę korepetycje, czasem zdarza mi się nadal malować klientki, więc płynność finansowa zawsze gdzieś tam była, ale te pieniądze rozchodziły się jak świeże bułeczki. Miałam w portfelu jednego dnia parę stówek, a następnego nie wiedziałam, na co je wydałam.
Od marca 2025 zaczęłam więc zapisywać każdy wydatek. Każdy najmniejszy. Każdą transakcję po kolei zapisywałam w zeszycie. Robię tak do tej pory. Jest to ważne u mnie, dlatego że ja w części operuję gotówką, a w części kartami. Dlatego muszę pilnować, co i gdzie płacę. Dodatkowo zapisywanie i podsumowywanie każdego dnia pozwoliło mi zobaczyć, ile razy bezsensownie chodzę do sklepu po dwie rzeczy. Kontrola finansów pomogła mi też skontrolować jedzenie słodyczy. Częste wizyty w Żabce zwykle wiązały się z częstym wydawaniem pieniędzy na nie do końca zdrowe i nie do końca potrzebne jedzenie.
Po jakiś trzech miesiącach regularnego zapisywania wydatków z czystym sumieniem mogłam zacząć mniej więcej określać budżet na poszczególne kategorie, myśleć o oszczędnościach i zaczynać rzucać sobie wyzwania. To wszystko robiłam po kolei: najpierw obserwowałam, wyciągałam wnioski, zaczęłam się pilnować, a na końcu zaczęłam działać i po kolei stawiać sobie cele finansowe.
Zaczęłam od wydatków na jedzenie, bo nie oszukujmy się — jest to lwia część wydawanych przeze mnie pieniędzy. Jemy może 15 posiłków w kółko. Planuję posiłki, kupuję rzeczy, które jemy każdego dnia. Nie pozwalam sobie na zakupy, „bo chce mi się wydać pieniądze”. Staram się robić zakupy najedzona. Dodatkowo, odkąd opanowałam chęć napadu na jedzenie, to też zdecydowanie mniej pieniędzy wydajemy. Nie kupujemy już chipsów, batoników czy innych rzeczy, które — nie oszukujmy się — są drogie i mało odżywcze. To tak jak mówiłam w poście o „glow upie”, że wybieram rzeczy, które zbliżają mnie do mojego celu, a nie oddalają.
Budżetowanie nie znaczy katowanie się. Ludzie mają mylne przekonania o byciu oszczędnym. Często wyobrażają sobie ludzi w starych, znoszonych ciuchach, jeżdżących starymi autami i niejeżdżących na wakacje. Jednak oszczędni ludzie, jakich znam, żyją zupełnie inaczej. Oni po prostu przeznaczają pieniądze na to, co jest dla nich ważne. Na to, co im potrzebne, a nie na wszystkie pierdoły świata. Nie oddają kontroli swoich wydatków przypadkowi czy zachciance. Mają sprecyzowane cele finansowe i do nich dążą. Do tego samego dążę ja. Chciałam podróżować, spędzać czas z bliskimi, zasypiać spokojna, że mam środki na wszystkie plany awaryjne.
To jest moje podejście: wybierać mądrze i to, na czym mi zależy, a nie innym ludziom. Czasem ciężko jest poradzić sobie, gdy w social mediach widzimy milionerów z TikToka i ich ekskluzywne życie. Często nam się wydaje, że nam idzie źle, że jesteśmy beznadziejni albo że nie osiągniemy nigdy swoich celów. Kluczowe jest według mnie zdanie sobie sprawy, że to są ich cele, nie nasze cele. Cenię sobie swoje spokojne życie. Chciałabym tylko, żeby pieniądze dawały mi spokój i niezależność. Wyrosłam z chęci posiadania najnowszych kosmetyków, ekskluzywnych perfum i torebek za milion złotych. Zrozumiałam, że to nie były moje pragnienia.
Z tymi przemyśleniami łączy się też moje odejście od blogowania, od miejsca, gdzie nowe kosmetyki były codziennością, a kiedy zrozumiałam, że szkoda mi jest na nie pieniędzy, to pomyślałam, że przecież nic wartościowego nie mogę Wam przekazać. Jest to oczywiście moje założenie o mojej twórczości na blogu. Mogę nadal dzielić się życiem, poleceniami kosmetyków, nawet jeśli nie są to co tydzień nowe rzeczy.
Życie to kwestia wyboru, finanse działają tak samo. Czas wybrać, jak wolisz żyć i jak chcesz wydawać swoje — jakby nie było — ciężko zarobione pieniądze.
Dajcie znać, jakie jest Wasze podejście do finansów.
Trzymajcie się ciepło
XOXO
Brak komentarzy